Nie wiem czy bardziej cieszę się ze zdanego egzaminu na prawo jazdy, czy ze szczepienia chodź jeszcze tylko połowicznie. Spać przez dwa dni nie mogłam bo to była niezła kumulacja – zdążyłam wyjść (w ciężkim szoku będąc) z WORDu a tu telefon – wolna dawka jest, chcesz? Mnie nie trzeba namawiać, ze mną jak z dzieckiem – za rękę i do baru… I tak właśnie minął mi maj, jakiś taki bez wyrazu, ani konwalie ani jaśmin ani bez na Saskiej Kępie nic nie „uruchomiło” mojego nosa i chyba tak już zostanie…
Prawo jazdy odebrałam w połowie maja, po czym ogarnęłam AC i OC, wyprowadziłam furę z garażu w celu umycia, bo biedna zakurzona i ubłocona, czekała na legalne wyjście. Wypucowałam samochód jak się tylko dało i pojechałam zwiedzać okoliczne, miejskie i wiejskie drogi. Ależ to była frajda! A w sobotę, dzień po odebraniu prawka przyjechałam pod eskortą (przez cześć drogi :)) przyjaciół do Warszawy. Miał rację mój brat mówiąc, że to całkiem spory stres taka pierwsza wyprawa w dłuższą trasę. Bezpiecznie dowiozłam pasażera do domu, potem odwiedziłam jeszcze kilku kręcąc się po stolicy i wczesnym wieczorem zaparkowałam moje MicroPorsze w docelowym miejscu postojowym. Ambitnie, bo tyłem (miejsce garażowe jak zdjęcie wskazuje mam przy ścianie) ale udało się za trzecim podejściem, a z czasem nabrałam wprawy i wychodzi z tylko jedną korektą.
Po wejściu do domu zakupiłam brakujące części wyposażenia czyli wszystko poza gaśnicą i kołem zapasowym, do tego dodam jeszcze piankową naklejkę na ścianę przy miejscu postojowym, tak dla pewności… Już ja wiem jak ja potrafię energicznie drzwi otworzyć… Teraz muszę tylko opanować działanie parkometrów i zaliczyć pierwsze tankowanie, i najlepiej jeszcze myjnię – bo jednak nie umiem umyć samochodu bez pozostawiania zacieków 😛 szyb w oknach też nie umiem tak umyć ale to już inna para kaloszy.
To jest radocha! Prowadzenie samochodu dla mnie to endorfina w czystej postaci, jak już wyjadę z garażu i osiedla. Za każdym razem gdy tylko uruchamiam samochód od razu czuję ekscytację, ale też jeszcze z racji braku doświadczenia lekki stres. Zdaję sobie sprawę z tego że może z czasem to uczucie zblednie, a może wcale nie? Patrząc na moją kuzynkę która za kierownicą staje się Mr. Hydem, mam nadzieję że nie będę zyskiwała nowej osobowości za kierownicą (już trochę widzę u siebie przesłanki ku temu), będę raczej bezpiecznym i uważnym użytkownikiem ruchu drogowego, o co przez ostatnie kilka miesięcy starał się mój nieoceniony instruktor życia 😛
Szerokości Sis…..