Żyję

Faktura za przedłużenie „najmu” domeny uświadomiła mi że, moje rozkminy mają już rok. Oj, szybko poszło 🙂 I jak mam to podsumować, w skrócie to 12 miesięcy, 1785 odwiedzin, 10 komentarzy. Przecież to istne szaleństwo! Dziękuję wam bardzo za wasze kliknięcia, nie przypuszczałbym że będzie mi to sprawiać radochę, a już zwłaszcza wasze reakcje na to co wrzucam dają największy fun. Dziękuję za te zainicjowane rozmowy i wiadomości, lubię to. Bardzo. Do rzeczy jednak, chciałam dać znać, żyję, 1 lutego skończyłam 35 lat, mam się dobrze, na nic nie choruję, dolegliwości bólowe minęły. Jest git. Z tym że nie było.

Luty to dla mnie dziwny miesiąc, niby najkrótszy, niby taki przejściowy w oczekiwanie na wiosnę – ale osobiście ryje mi głowę od kilku już lat. Dokładnie od 10 lutego 2016 roku. Od chwili gdy zmarła moja siostra, luty jest pusty, a ja ze wszystkich sił staram się znaleźć sobie zajęcie pozwalające na przetrwanie, na nie myślenie. Modlitwa, kino, siłownia, pożądki, zakupy, spotkania ze znajomymi, jakikolwiek wyjazd. Cokolwiek co odwróci moją uwagę. Niestety nie pomogło też to że pożegnaliśmy pod koniec stycznia Borysa (dla tych którzy nie wiedzą, był to pies mój i mojej siostry).

Przez ostatnie 4 lata starałam się żyć jak najlepiej, dawać z siebie 100%, wykorzystywać swoje możliwości, rozwijać talenty. Rożnie z tym bywało, ale mogę powiedzieć że inspiracja jaką cały czas jest dla mnie Marta, pcha mnie do przodu. Wiem że jestem tchórzem i sama nie wejdę w coś, w co ona by wbiegła. W ciężkich chwilach gdy zadam sobie pytanie o to, jak ona postąpiła by w danej sytuacji, odpowiedź daje mi siły do działania. Marta we wszystko wchodziła na całego. A już zwłaszcza pod koniec życia, gdy choroba odzierała ją z sił, miałam czasem wrażenie że ma tytanowy szkielet i atomowy napęd, tylko to ciało było lipne.

Pamiętam że użalałam się nad sobą z jakiegoś błachego powodu, typu słabo płatna praca, nadwaga i parę innych głupot – szukałam wymówek i myślałam że, pogłaszcze mnie po głowie i przytaknie moim usprawiedliwieniom. A ona jak zwykle, wymieżyła z bazuki i prosto w oczy walnęła: ” bo w życiu trzeba miech charakter, a nie charakterek”. Bez owijania w bawełnę mówiła co myśli, i nigdy z nikim się nie cackała. Obrałam więc te słowa za swoje życiowe motto, pomagają mi w chwilach gdy chcę się poddać, bo nie mam na coś czasu, czy sił. Stawiają mnie do pionu. W lutym tego roku też mi naprostowały parę spraw, bo znowu upadłam w swoich postanowieniach, tylko tym razem zamiast wstać stwierdziłam że, w błocie na ziemi jest już mi całkiem przyjemnie i nie przeszkadza wcale to że śmierdzi. I wtedy nadszedł luty, kolejna rocznica urodzin mojej siostry. I znowu to usłyszałam, wezwanie do walki o siebie. Nie od niej i nie w tych słowach, ale ton wypowiedzi był dokładnie taki sam 🙂

Wstałam więc, otrzepałam kolana i poprawiłam koronę, maszeruję dalej. Tęsknię codziennie do mojego najlepszego przyjaciela i martwię się tym że, 22 lutego 2021 roku będę już od Niej starsza, a Marta na zawsze będzie miała 35 lat. Zaledwie 35, ale śmiem twierdzić że niektórym i 80 nie wystarczy by żyć w pełni. Jedyne czego pragnę, to gdy się (ewentualnie) zestarzeję nie żałować ani jednego dnia, ani jednej nie wykorzystanej możliwości. Nie marnować nawet chwili, nie wiem przecież ile tych chwil mi jeszcze zostało. Tego sobie i wam życzę, z okazji moich niedawnych 35 urodzin.

Lubię gdy wieje, myślę wtedy o Marcie aka Vichurze 😛
Lipiec 2019. Foto by Katarzyna W.

4 Komentarze

  • Rysiul, mamy juz marzec 😉 miesiac mulenia sie skonczyl, zaktualizuj plany albo stworz nowe i rock on!

  • Borys był ważny nie tylko dla Ciebie i Vichury mieszkał z nami 6 lat, dzieci do dziś za nim tęsknią. Przykro dowiadywać się o jego śmierci z internetu 😕

Dodaj komentarz